Wrzesień rozpoczęliśmy od dalekiej podróży – zdecydowaliśmy się poznać smaki Brazylii – a jako że chwilowo nie mamy możliwości udać się do tego pięknego kraju, wybraliśmy restaurację pod Gdańskiem, w której liczyliśmy na niesamowite wrażenia i aromaty.

Lokal i lokalizacja

Restauracja ulokowana jest dosyć na uboczu, kilka km od Gdańska. Dojazd w trakcie popołudniowych korków zajął 28minut – więc tragedii nie było. Mapy + GPS doskonale sobie poradziły, zaparkowaliśmy troszkę dalej – spacer po posiłku wskazany 🙂 Okolica spokojna, obok chyba stadnina, widać było konie swobodnie biegające po łące, a później także jeźdźców doskonalących swoje umiejętności.

Na wejściu powitał nas uroczy piesek, który swoim szczekaniem prowadził nas wprost w objęcia lokalu, który okazał się obszerny, sporo miejsca, bardzo dobra miejscówka na organizacje wesela, co sądząc po wpisach na Facebook – jest na porządku dziennym.

Obsługa od samego początku do końca uprzejma, fachowa, szybka, złego słowa powiedzieć nie mogę i nie mówię. Lokal jak już mówiłem obszerny, otwarty, nie było gorąco w nim mimo działającego w środku grilla. Życie uprzykrzały nam dwie
muchy, które zleciały się, zaraz po podaniu pierwszych przystawek. Stoły i siedzenia czyste, również podłoga, natomiast parapet przy oknach (na których aż prosi się, aby postawić torbę) już taki czyste nie były.

Byliśmy na same otwarcie, i przez prawie dwie godziny nie pojawił się żaden inny gość, lecz zapewne było to spowodowane tym, że to czwartek i wczesna pora. Podczas naszej wizyty zajęte jeszcze zostały dwa stoliki oraz było kilka odbiorów dań na wynos oraz zakup kawy.

Uczta Rodizio

Wiedzeni wizją wielu smaków i możliwością zjedzenia dowolnej ilości tego, co nam zasmakuje, wybraliśmy z menu formułę „Uczta Rodizio” polegającą, iż kelner serwuje na początek bardzo wiele dań, głównie w formie przystawek, oraz mięsa grillowane,
a następnie donosi to o co poprosimy, co ewidentnie nam zasmakowało. Na początek otrzymaliśmy tortellini z mięsem – smaczne choć odrobinę za bardzo al dente, a kilka chwil później na stole wylądowało wiele talerzy i półmisków, wypełnionych różnorakim jedzeniem takim jak: pieczone ziemniaczki, gotowany ryż, kuskus, marynowane pieczarki, papryki, cebulki, arbuzy, ogórki, pomidory, sałata, gulasz z czarną fasolą i żeberkami oraz spory półmisek różnego rodzaju grillowanego mięsiwa. Z mięsa były: marynowane kurze serduszka, filet z kurczaka zawijany w boczek, karkówka marynowana w słodkiej papryce oraz czosnku, wołowina z czosnkiem. Kilka chwil później na stół trafił jeszcze stek wołowy pokrojony w cienkie paseczki.

Przystawki

To co miało być gorące, takie było, ale mimo że większość rzeczy miała być w ilości degustacyjnej, to zanim spróbowaliśmy wszystkiego niektóre rzeczy
już utraciły swój temperament 😊 W naszym subiektywnym odczuciu niestety smak i sposób przyrządzenia tego jedzenia był odległy od naszych wyobrażeń i oczekiwań aromatów i smaków. Większość mięsa była dosyć sucha i twarda. A część z przystawek wyglądała jakby kupiona w sklepie i wprost po pokrojeniu lub wyjęciu ze słoika trafiała na stół, aby tylko spotęgować efekt wow dla otrzymanej ilości dań. Pomidory, ogórki, marchewka, ryż, papryka praktycznie bez smaku. Dobre były pieczone ziemniaczki
– lecz gdy poprosiliśmy o drugą porcję, ta nie była już tak doskonała. Filet z boczkiem też miał smak. Dostaliśmy trzy dokładki arbuza i melona, bo to ratowało jakiekolwiek smaki. W pewnej chwili kucharz przyniósł pieczonego ananasa z cukrem trzcinowym i cynamonem. Ta potrawa uratowała całe wyjście, była wyśmienita, z wyraźnym smakiem. Dokładka była tak samo smaczna. Ciasto,
które wzięliśmy na deser było smaczne a cena atrakcyjna. Napój – lemoniada też smaczna, choć lekki zawód, iż nie załapaliśmy się na arbuzową – skończył się syrop.

Mięsa

Podsumowanie

Nie jesteśmy specami od jedzenia, jedynie możemy powiedzieć co nam smakuje lub nie, i niestety niewiele nam tam smakowało. Karta menu zapowiadała jeszcze jakieś sosy i pieczywo, ale tego nie było. Nie wiem, może gdyby tego było trochę mniej, nie zdążyłoby wystygnąć, może gdyby był sos, to mięso smakowałoby inaczej. Najwidoczniej nie jest to dla nas albo smak, albo lokal. To co mieliśmy na stole mogliśmy zabrać ze sobą, co uważam za plus lokalu, który podaje nielimitowane ilości jedzenia. Jako że mięs nie dobieraliśmy na zapas, to te które mieliśmy na stole pozwoliliśmy sobie zabrać – może w domu z sosem uda się dać im drugie życie. Nie lubię marnować jedzenia. Niestety większość przystawek ze względu na ilość, brak smaku została i marny ich los.

Koszt Uczty Rodizio na osobę to cena 65zł w tygodniu, w weekend jest drożej, ale można domówić za 15zł nielimitowane soki. Podsumowując – trochę za drogo dla mnie, za smaczny filet kurczaka w boczku, melona i pysznego ananasa i pieczone ziemniaczki z pierwszego rzutu.

Szybko na pewno nie, ale myślę, że jeszcze kiedyś wybierzemy się do tego lokalu, ale w celu spróbowania dań z menu osobnych, nie należących do uczyto Rodizio – może tam ukryta jest ta Brazylia.

Ananasiki 🙂